Tak sobie wszedłem na forum, rozwiązania problemu z grą poszukać, ale widzę, że jest tu dość tematów, w których mogę coś tam w miarę sensownego napisać.
Teraz proszę przygotować sobie chusteczki, będzie to bowiem smutna historia.
Małym chłopcem będąc mogłem jedynie pomarzyć o prawdziwym pegasusie. Rodzice nie myśleli o zakupie czegoś, co mogłoby odciągnąć mnie od nauki. Ciężkie to były czasy. Łza się w oku kręciła, gdy w gazecie jakiej widniało zdjęcie tej konsoli, i złość niemała brała, gdy kolega jeden z drugim nie pozwalali pograć sobie, choćby te 5 minut, kolejne 5 minut..., na swoim sprzęcie.
Jak, w takich warunkach, miałem wyrosnąć na normalnego ludzia?!
Lata mijały, i o konsoli cicho się zrobiło. O tej prawdziwej, jedynej, wymarzonej. Bo na targowisku nie problem było zdobyć zarówno carty z grami, jak i podróbę konsoli za 30 zł. Pewnie, że sobie kupiłem, chociaż w taki sposób chciałem nadrobić zaległości z dzieciństwa. Och, ile to nocy zarwało się przy Tanku, czy Bomber Manie, bo chciałem dotrzeć jak najdalej, aż w końcu plansze zaczęły się powtarzać.
Los jednak okrutnikiem strasznym jest... Nie minął rok, a tu jak nie przyciski na joysticku zaczęły się zapadać, to konsola przestała czytać cartridże (czy jak to się tam pisze). I znów trauma i depresja, bo znów zabrano mi najukochańszą zabawkę, a na targu sprzętu coraz mniej, albo co raz gorszej jakości, że głupi joystick nawet tych dwóch miesięcy nie był w stanie wytrzymać...
Chwała tym, którzy emulatory wymyślili. Chwała Wam, za to, że na takich stronach, jak pegasus-gry.com zbieracie w jedno miejsce te stare, dobre produkcje. Dzięki Wam znów mogę powrócić do czasów dziecięcych marzeń. Kochani jesteście.
Ja normalny jest... bywam, wbrew pozorom.