Postanowiłem ostatnio spróbować Kings Bounty: Legendy. Na starcie radzę wszystkim zainteresowanym grą zmniejszyć gamma w ustawieniach grafiki, inaczej utoniemy w bogactwie, zalani morzem cukru wylewającego się z ekranu. Stylistyka Przypomina mi troszkę gumisie... tylko słodsze i z o wiele bardziej jaskrawymi barwami. Problem jest też z animacją. Przy standardowej prędkości można usnąć, zanim coś się stanie, a przyśpieszone wyglądają karykaturalnie.
A sama gra? Niby RPeG, ale za wiele tu takowego nie uświadczycie. Zadania to przynieś/zanieś/pozabijaj, dialogi liniowe i nudne, a konsekwencje rzadkich wyborów - oczywiste. Walka to taki uproszczony Heroes - mamy mniej oddziałów zadających mniejsze obrażenia, mniejszą mapę i w ogóle. Rozwój postaci też został jakby uproszczony (w stosunku do gry strategicznej!), a bohater leveluje wolno, przez co trzeba co chwila latać za bzdurnymi kłestami i klepać grupki wrogów. A że widać jakie mamy z nimi szanse przed walką, to latamy z jednego końca mapy na drugi i szukamy słabszych grupek - bo po co walczyć z silnymi przeciwnikami nieprzygotowany? A po rozróbie latamy po mapie i uzupełniamy armię, bo po co gnać do klepki z niekompletnymi oddziałami? a co nam przeszkadza? Nie ma zamków, wiec nie ma pośpiechu, nikt nas nie zaatakuje, dopóki sami nie podejdziemy, nie ma limitu czasu... jeśli do tego dodać, że przez pierwsze kilka godzin tłuczemy tych samych cieciów w kółko, a obiekty na mapach są mniej różnorodne niż w herosie, można się szybko znudzić.
Produkcja całkiem przyjemna, ale na krótką metę, do tego zubożona w stosunku do heroesów, na fali popularności których wypłynęła. Niby sprawę ratuje muzyka i klimat, ale co z tego, skoro grać się nie chce. 6/10
BTW nie tłumaczcie mi pochodzenia serii - znam. Ale kto pamięta o pierwszym KB