Przypomniało mi się, że kiedyś grając w eliminator boat duel marzyłem sobie, że to ja mógłbym być tym kolesiem. Wiem, puste to trochę, ale pociągała ta perspektywa, że po każdym zwycięstwie jakaś kobieta stała u jego boku, po każdym chyba inna; więc pewnie to też jakieś kompleksy były
. No ale cóż, czasu nie cofnę i nie zmienię tego co myślałem; mógłbym tylko tak nie rozpowiadać o tym na forum
. Nawet jeśli tyle tych kobiet miał, to i tak leciały pewnie na jego kasę, którą zdobywał w turniejach
. Poza tym, jak twierdzi jeden kolega, mieć tak każdą, pierwszą lepszą, na dłuższą metę, nie jest fajnie, więc, raczej, bohaterowi eliminator boat duel nie zazdroszczę.
A może temat rozwinąć o bohaterów, którymi nie chcielibyśmy być, nie znaleźć się w ich skórze?
Ja np. nie chciałbym być Last Ninja. Skoro tak ma walczyć ninja, zakładając, że nastąpił taki spadek standardów wśród tej 'grupy społecznej', to nic dziwnego, że gra się nazywa Last Ninja. Żaden inny nie przetrwał, bo walczyli jak... jak nie na ninje przystało, a ten się tylko uchował jakimś cudem. Stąd ostatni, ma się rozumieć. Co to za ninja, co umie tylko kopać, walić pięścią i używać pałki zamiast walczyć wręcz w jakiś wyrafinowany sposób, w końcu ninja, jakieś kung fu podstawy przynajmniej wypadałoby znać.
SebaSan1981 napisał, że Dizzym. Jajko w skorupie, a robi mu problem to, że je pająk dotknie, albo mrówka. Wiem, że trzeba było zrobić przeszkody w grze, ale bardziej wiarygodne byłoby zbicie się po upadku z wysokości, czego dobrze że nie ma, bo nie można by było robić skrótów, ale o tym wiadomo. Jeszcze dochodzi to, że musi sobie radzić ze wszystkim samemu. Nikt z jego rodziny nie chce mu pomóc, każdy ma jakieś wymówki; a to się opiekuje jakimś sierściuchem, a to jest za stary, a to miłość życia poznał i musi z nią czas spędzać zamiast się przyłączyć; musi im ratować du*pę. Wszystko na jego głowie, uratuj innych, załatw wszystko, pójdź tam, pójdź tu. Plus dochodzi jeszcze możliwość uniesienia tylko trzech przedmiotów. Jak on do szkoły chodził? Jakby miał do polskiej, to by połowy książek nie przynosił ze sobą na lekcje, chyba że miałby szafkę wykupioną, ale co z drugim śniadaniem?
Na pewno też nie chciałbym być bohaterem Contry. Znaleźć się w takim cross-fire, jedna kula i leżysz martwy. Nie to, że w rzeczywistym świecie jest inaczej, ale dajcie spokój...
Mario też bym nie chciał być. Nigdy nie jadłem grzybków. Gra sugeruje, że po jednym stajesz się twardogłowy. Może aluzja - będziesz jadł grzybki -> staniesz się twardogłowy, tzn. mózg Ci wywieje. Być bohaterem, który ma przymus jedzenia takich grzybów nie jest optymistyczną wizją.
Swoją drogą, mała dygresja. Prezydentem Polski był kiedyś elektryk. Wyobrażacie sobie sytuację, kiedy Japonia ogłasza, że jej prezydentem jest hydraulik?